Czyli o tym, co mnie napędza
„Podróż tysiąca mil zaczyna się od jednego kroku” – Lao Tzu
Czy nie chciałbyś, by Twoja firma rozwijała się i prosperowała, nawet bez Twojego codziennego nadzoru? Chyba każdy przedsiębiorca o tym marzy. Ja, w każdym razie, tak.
Mając 46 lat, chcę i mogę stanowić koło napędowe mojej firmy, ale przyznam, że marzę o tym, by móc stanąć z boku i po prostu patrzeć, jak wszystko kręci się samo, a firma rośnie.
Mam dwóch mądrych i zaangażowanych synów. Być może kiedyś przejmą stery. Chciałbym, by tak się stało, ale, oczywiście, to od nich zależy, w jakim kierunku pójdą i czym się w życiu zajmą. Niezależnie od ich decyzji, zżyłem się z firmą i chciałbym, by przetrwała pokolenia.
Kiedyś zobaczyłem ilustrację, która doskonale oddaje moje marzenie. Gwoli wyjaśnienia – ta mała pomarańczowa kropeczka to właściciel. Jak widać, firma rośnie, a on stopniowo usuwa się na bok. Kołowrotek się kręci bez głównego napędu. Firma nadal się rozwija i działa samodzielnie.
To właśnie jest mój cel i do niego dążę. Małymi krokami, jak zaleca Lao Tzu.
So, what’s the plan?
Małymi krokami, to już wiemy, ale co konkretnie robić, jakie działania podjąć, by osiągnąć ten cel i spełnić marzenie?
Współpracowaliśmy w zeszłym roku z pewnym trenerem biznesowym. Bernard okazał się nie tylko godnym polecenia ekspertem w swojej dziedzinie, ale i świetnym człowiekiem.
Może to nie rocket science, ale doszliśmy wspólnie do wniosku, że jednym z naszych głównych celów strategicznych powinno być właśnie to, by firma dała radę „pociągnąć sama”. Dokładnie jak na schemacie powyżej. Aby systematycznie zbliżać się do tego miejsca, kluczowe jest inwestowanie w świadomość i kompetencje naszego zespołu.
I tu zrodziły się kolejne, podległe cele strategiczne, a wśród nich bardzo ważny:
„Wszyscy nieustannie się uczymy”.
Jak to wygląda w praktyce? U nas działa to w całkiem prosty sposób – każdy pracownik co miesiąc uczestniczy w szkoleniu. Liderzy przydzielają kolegom ze swojego teamu szkolenia, a następnie omawiają je i wspólnie wyciągają z nich wnioski.
Wprawdzie, żeby sytuacja ze schematu miała szansę zaistnieć, trzeba zrobić jeszcze dobrych kilkadziesiąt rzeczy… 😉 Niemniej, dzięki regularnym szkoleniom, krok po krokiem, zbliżamy się do momentu, w którym firma będzie mogła funkcjonować samodzielnie.
Historia Piotrka – czyli inna droga do tego samego celu
Spotkałem się ostatnio na kawę z Piotrkiem, wspólnikiem ze spółki celowej, której niestety nie powiodło się tak jak byśmy tego chcieli. Piotrek, ekspert w branży deweloperskiej, od kilku lat działa również jako deweloper na własny rachunek. Realizuje w Warszawie niewielkie projekty, stawiając jednorazowo po kilka domków na zakupionej ziemi. Działa głównie na Jelonkach, korzystając z usług podwykonawców.
Podczas naszej rozmowy Piotrek wspomniał, że za około dwa lata kończy aktualny projekt. Dzięki udanym wcześniejszym projektom, ten aktualny może realizować w większości za gotówkę. Piotrek zastanawia się, czy nie zostawić sobie jednego ze stawianych właśnie domów na wynajem, jako zabezpieczenie przyszłej emerytury. Z wynajmu takiego domu z kilkoma mieszkaniami, miałby kilkanaście do może nawet dwudziestu tysięcy złotych miesięcznie, jak twierdzi.
Jego plan – zabezpieczenie emerytury plus jednoczesna możliwość dalszego działania – bardzo mi się spodobał.
Piotrek, mimo że jest nieco młodszy ode mnie, bo tuż po 40stce, może nie spełnia mojego marzenia o biznesowym perpetuum mobile i firmie, która przetrwa pokolenia, ale inną drogą osiąga ten sam cel. Zdążył już napędzić swój kołowrotek tak, że mógłby go puścić bez obaw o przyszłość.
A jakie jest Twoje marzenie? Daj znać, co Ciebie napędza do działania! 🙂