Czyli jak z pozoru drobna decyzja może całkowicie zmienić przyszłość.
Zamiast gabinetu psychologa, własna firma, biuro, pracownicy i zadowoleni klienci, wracający po więcej. Czy spodziewałem się takiego obrotu spraw?
OK, Elon Musk miał trudniej 😉 Pochodzący z rozbitej rodziny, prześladowany w szkole, ostatecznie stworzył biznesowe imperium nieporównywalne do żadnego innego. Brzmi jak gotowy scenariusz. W mojej historii, może nie rodem z Hollywood, jednak też znajdziesz kilka smaczków, mogących stanowić inspirację
Jak los pierwszy raz zapalił na mojej drodze zielone światło
Był rok 2004. Akcesja Polski do Unii Europejskiej budziła silne emocje. Jako student psychologii na SWPS, najwyraźniej dałem się ponieść temu ogólnemu akcesyjnemu poruszeniu 😉 Wpadłem na niepozorny wówczas pomysł, który – jak się potem okazało – zupełnie odmienił moje życie zawodowe. Wybór bloku zajęć modułowych, warsztatów z pisania wniosków unijnych, historii i legislacji w UE, okazał się strzałem w dziesiątkę. Stał się też początkiem mojej przygody z dotacjami, która to trwa do dziś.
Swoją drogą, irytują mnie pytania z serii: A Ty dalej w dotacjach? Ciekaw jestem, czy Ty też tak masz. Podnosi mi to ciśnienie, bo angażuję się i wkładam w rozwój i budowę czegoś wartościowego całe serce, tymczasem padają takie pytania…
Ucinając podobne komentarze – konsekwencja i systematyczność są dla mnie niezwykle ważne – uważam, że to w biznesie podstawa.
Jak kolejne znaki na niebie i ziemi prowadziły mnie we właściwym kierunku
Dzięki znajomemu rodziców, poprzez radę nadzorcą, jeszcze kontynuując zajęcia z UE, zyskałem wejście do Huty Szkła Wymiarki. Inny znajomy rodziców, z Łodzi, działał już w dotacjach w ramach trzyosobowej grupy konsultantów zajmujących się właśnie dotacjami.
Tak, zrządzeniem losu, swój pierwszy projekt pod egidą wspomnianej grupy z Łodzi, zacząłem pisać w grudniu 2004 roku właśnie dla Huty Szkła. Moje zadanie polegało na chodzeniu po zakładzie, zbieraniu danych i przygotowywaniu wniosku. To było całkiem właściwe zajęcie dla osoby początkującej w tej branży, a pełnej entuzjazmu.
Wniosek dla Huty Szkła w ramach ochrony środowiska obejmował dużą inwestycję budowlaną, jaką była budowa wanny hutniczej i modernizacja automatów do produkcji słoików.
Możesz sobie wyobrazić, jak ogromną satysfakcję czułem, gdy dzięki pierwszemu wnioskowi, z jakim miałem w życiu styczność, huta otrzymała dofinansowanie w wysokości 12 milionów PLN.
Zanim wspólnie odnieśliśmy ten spektakularny sukces, musiałem wykonać jeszcze jedno trudne zadanie. Jak tu przekonać zarząd Huty, że zakład może otrzymać dotację? Podejście przedsiębiorców w tamtym czasie najlepiej wyraża nieufne pytanie, które nieraz słyszałem: Ale jak to, panie, za darmo dadzą kasę?
Napisanie wniosku nie było łatwą sprawą, ale zmiana myślenia u osób decyzyjnych była jeszcze większym wyzwaniem.
Zespół mentorów – przypadek czy przeznaczenie?
Do dziś dziękuję opatrzności, że los rzucił mnie do tej doświadczonej grupy. Mogłem równie dobrze trafić na młodych wilczków liczących na szybki zarobek, co w tamtych czasach było normą. Rynek był wtedy dzikim zachodem.
Pierwsza firma doradcza i kolejne doświadczenia
Łódzka grupa, która pozwoliła mi zdobyć pierwsze doświadczenia w branży, była świetnym pierwszym pracodawcą, nie miała jednak ciągłości w zleceniach. Zacząłem się więc rozglądać za czymś innym. W 2005 roku trafiłem do pierwszej firmy doradczej. Moja pierwsza pensja wynosiła… 800 PLN miesięcznie. Zdobywałem jednak cenne kompetencje. Pracowałem tak w kolejnych firmach, gromadząc doświadczenia przy pisaniu wniosków. U ostatniego pracodawcy, już po dwóch latach, zostałem p.o. dyrektora. Funkcję tę pełniłem przez pół roku. Moim celem było jednak pozbycie się sprzed nazwiska tego „p.o.”.
Decyzja o własnym biznesie
Dopiąłem swego, zostając pełnoprawnym dyrektorem. Miesiąc po awansie… rzuciłem papierami 😉 Nie do końca byłem zadowolony z metod stosowanych przez firmę. Nie podobała mi się jakość wniosków i podejście do klienta. Miałem własną wizję dotyczącą tego, jak robić to lepiej.
We wrześniu 2009 roku zdecydowałem się na założenie własnej działalności gospodarczej. W październiku zarejestrowałem firmę, a w maju 2010 roku otworzyłem pierwsze biuro i zatrudniłem pierwszych pracowników.
Już pierwsze zrealizowane projekty, dały potwierdzenie, że jest lepiej niż w firmie, w której byłem zatrudniony 🙂
Tak zaczęła się moja przygoda z własnym biznesem w branży doradczej. Teraz, gdy patrzę wstecz, widzę, że każdy krok, każdy przypadek i każde zrządzenie losu miały swoje znaczenie. I choć czasem bywało trudno, satysfakcja z osiąganych celów jest bezcenna.