Czasami od klientów otrzymuje jedno nurtujące ich pytanie: a co, jeśli spełnię wszystkie kryteria, a mój wniosek i tak nie przejdzie?
No cóż, wygląda na to, że kilkadziesiąt roboczogodzin zarządu firmy pójdzie w piach. Do tego trzeba doliczyć od kilkunastu do kilkudziesięciu tysięcy za obsługę wniosku. W sumie ogromne ryzyko.
Bardzo dobrze rozumiem takie podejście. Szczególnie, że w mojej firmie też nie raz korzystałem z dotacji i mierzyłem się z takim samym ryzykiem. O dziwo, pomimo że prowadzę firmę doradczą to poniosłem podobne nakłady finansowe jak nasi klienci. Jak to możliwe? Wrócę do tego wątku trochę później.
Dotacje to hazard!
Już dawno do tego przywykłeś, że prowadzenie firmy to nieustanne ryzyko powodzenia lub niepowodzenia. Fakt, niektóre decyzje biznesowe są mniej ryzykowne niż wnioski unijne. Ale musisz pamiętać, że kupujesz szansę dla Twojego biznesu (usługę doradczą), a nie samochód. To naturalne, że ryzyko po prostu się pojawia. Zaakceptuj to i postaraj się je zmniejszyć.
A co zrobić, żeby zmniejszyć to ryzyko?
Po pierwsze podejdź do tego metodycznie. Zacznij od prostej analizy – czy w ogóle warto próbować? Potrzebna jest odpowiednia skala finansowa tego przedsięwzięcia. Firma doradcza raczej nie weźmie mniej niż 100 tys. zł. Do tego dochodzi Twój czas – nie tylko związany z pisaniem wniosku, ale później z realizacją projektu oraz mnóstwem papierów związanych z jego rozliczaniem. Powiedzmy sobie szczerze – potrzebna jest inwestycje na minimum 2 mln zł. Wtedy dotacja jest na poziomie około 1,2 mln z czego koszty na około 200 tys. zł.
Jeśli skala przedsięwzięcia jest odpowiednia, to zastanów się, czy dotacja jest Ci faktycznie potrzebna do rozwoju? Czy jest zgodna z Twoim kierunkiem? Może po prostu jest świecidełkiem, po które wystarczy sięgnąć? Jeżeli z dotacji kupisz maszyny i wybudujesz nieruchomość (co zwiększy Twoje przychody o 50%) to jest to odpowiedni kierunek. Nie bierz świecidełek, bo odwrócisz skupienie od odpowiedniego kierunku.
Następnie wybiegnij na przód i zaplanuj inwestycje na kolejne 2-3 lata. Popatrz szeroko: maszyny główne i poboczne, IT, OZE i inne niezbędne, żeby zbudować budżet.
Co dalej?
Wykorzystaj wiedzę firmy doradczej. Zapytaj doradcy – jakie są szanse? Ile przewidują złożonych wniosków w tym konkursie, a ile z nich dostanie dotacje? Część programów unijnych jest takich, że każdy dobrze napisany wniosek dostanie dotacje. A jeżeli doradca spodziewa się, że co piąty wniosek otrzyma dotacje to znaczy, że punkty za ocenę wniosku są ważne. Co wtedy?
Przejdź przez każde kryterium – zazwyczaj firma doradcza ma swoje wypracowane sposoby na każde kryterium punktowane. Omów kryteria z firmą doradczą jeszcze raz podczas pisania wniosku.
Dołóż starań, żeby było jak najlepiej – nie polegaj w 100% na firmie doradczej monitoruj i zaangażuj się. Doradca wspomaga, a nie robi cuda. Biorąc ryzyko pisania wniosku daj sobie przestrzeń czasową około 6 tygodni. Wybór maszyn i bardziej szczegółowy plan zajmą Twój czas.
Tak jak pisałem wcześniej – dla mojej firmy tez składałem wnioski. Jeden z nich był z RPO Kujawsko-pomorskiego i kosztowało mnie to około 23 tys. zł. Przygotowanie wniosku zajęło około 220 h + koszty zewnętrze prognozy finansowej. Na szczęście nie płaciłem za promesę finansową, bo doszłoby kilkanaście tysięcy zł. Opłata za napisanie wniosku pokrywa tylko minimalne bezpośrednie koszty. Napisanie wniosku de facto kosztuje mnie tyle samo co klientów.
Wrócę do wątku głównego – plan był, skala była, a co jak wniosek i tak nie przeszedł…
Wyciągniesz wnioski i spróbujesz jeszcze raz. Jak plan jest dobry to znaczy, że wypracowałeś wartość, która nie pójdzie do kosza.
Łącznie na 5 wniosków które składałem dla własnej firmy 4 dostały dofinansowanie. Ryzyko było zawsze, a statystyka zrobiła swoją robotę.
Zasada jest taka – jeśli masz dobry projekt, to powinien dostać dotację.