Czyli lepsze wrogiem dobrego
Drogi czytelniku, wyobraź sobie, że…
Zbyszek, nasz doradca klienta, miał wczoraj rozmowę sprzedażową z jednym z naszych klientów. Klient ów wyjaśnił, że obawia się wzięcia na siebie zbyt wielu zobowiązań finansowych jednocześnie. Dopiero co ulokował kapitał w inną inwestycję.
Ostatecznie nie zdecydował się na współpracę z nami, do transakcji nie doszło i… i to jest jak najbardziej OK.
A jak z grubsza to było?
Pan Arkadiusz przedstawił nam projekt inwestycji o wartości 3 mln PLN, który kwalifikował się do programu dotacji na ekologię GOZ (Gospodarka o Obiegu Zamkniętym). Klient wyraził jednak obawę, że jeśli skorzysta z dofinansowania, będzie musiał realizować równolegle zbyt wiele inwestycji.
(O tym, czy w ogóle warto w takiej sytuacji pisać wniosek o dotację, za chwilkę. Może zaskoczy Cię informacja, że w podobnych przypadkach istnieje inna opcja niż wybór między skrajnościami).
Czy to się kalkuluje?
W pełni rozumiem. Za dużo zobowiązań finansowych generuje ryzyko przeinwestowania. A nadrzędnym celem firmy jest przecież przetrwać. Kolejny, równie ważny cel, to satysfakcjonujący zwrot z inwestycji.
Za dużo inwestycji to ryzyko, za mało inwestycji to też ryzyko. Jak żyć? 😊
Ryzyko wpisane w biznes
Skoro prowadzisz firmę, to masz pełną świadomość, że cały czas podejmujesz ryzyko, związane na przykład z:
- spadkiem sprzedaży;
- kryzysem na rynku;
- dezaktualizacją produktu;
- awarią maszyny, podczas gdy przecież nie można sobie pozwolić na zastój w sprzedaży produktu;
- zbyt wysokimi kosztami, generowanymi przez maszynę, tymczasem zakup nowej stwarza kolejne ryzyko finansowe;
- infekcjami i chorobami wśród pracowników, opóźniającymi realizację planu;
- zbyt wysokimi opłatami za ogrzewanie i prąd, które niwelują zysk z marży.
Kuj żelazo
Co do pisania wniosku i pytania „inwestować czy nie inwestować?” – możesz kupić czasz. A czas jest ogromną wartością dla każdego z nas.
Kilkanaście lat doświadczenia w branży nauczyło mnie, że w dotacjach – tak jak na rynku – nie ma nic stałego. To, że dzisiaj otwarty jest konkurs odpowiedni dla Twoich potrzeb zupełnie nie oznacza, że za rok też taki będzie. Może więc warto kuć żelazo, póki gorące.
Złoty środek
Opcja, o której wspominałem wyżej wygląda tak – mimo zaciągniętych wcześniej zobowiązań finansowych, opracowujesz projekt właśnie teraz, gdy dostępny jest konkurs korespondujący z Twoimi potrzebami.
Dlaczego możesz sobie na to pozwolić?
Otóż, zanim Twój wniosek zostanie zaaprobowany i podpiszesz umowę z urzędem, minie rok.
Po roku możesz się raz jeszcze zastanowić czy projekt na pewno jest dla Ciebie korzystny i chcesz kontynuować inwestycję, czy może jednak wolisz się wycofać. Ważna informacja – w każdej chwili możesz zrezygnować. Jeszcze ważniejsza – nie musisz się wycofywać, możesz zyskać czas…
Jeśli czujesz, że to nie jest jeszcze właściwy moment, poczekaj kolejny rok, po czym znowu sprawdź, czy jesteś gotowy na inwestycję.
Naturalna jest w tej sytuacji obawa – czy urząd może wypowiedzieć umowę, jeżeli nie będziesz realizował projektu?
Oczywiście że tak, ale… wystarczy, że zrobisz zakup za 10 tys. PLN, zaktualizujesz harmonogram i jesteś bezpieczny. Zyskujesz czas.
Proste?
Co zrobić, gdy rynek i potrzeby z czasem się zmienią?
Wyobraź sobie, że odkładasz realizację projektu, czekając na właściwy moment. Załóżmy, że minęły 2 lata od podpisania umowy dotacyjnej. A doszedłeś do wniosku, że przydadzą się inwestycje. Inwestycje trochę inne niż w projekcie, bo rynek się zmienił i Twoje potrzeby też.
Maszyny są Ci nadal potrzebne, ale już zupełnie inne.
Bez obaw. Zmieniasz we wniosku dotacyjnym parametry maszyn na takie, jakich potrzebujesz.
A, jeśli potrzebujesz zainwestować mniej niż zostało zadeklarowane? Tu także nie ma problemu.
Fundusze są zabookowane na Twój projekt. Możesz go realizować w takiej postaci, w jakiej chcesz.
Najważniejsze to… to trzymać się celu projektu. Jeśli Twoim celem są np. mniejsze koszty energii, trzymaj się tego celu, niezależnie, jakimi sposobami do niego dążysz.
I jeszcze jedna bardzo istotna kwestia – bądź w kontakcie z urzędem.
I tyle.
A na koniec krótkie story z życia firmowego…
Jeden z naszych klientów, prezes pewnej firmy, miał opracowaną wizję i strategię rozwoju swojego biznesu na kilka lat naprzód. Wiedział mniej więcej, gdzie chce być za 10 lat i, co ma robić w najbliższych kilku latach, żeby tam dotrzeć.
Przygotowaliśmy projekt na 30 mln PLN. Dotacja została przyznana, jednak klient nie czuł się jeszcze gotowy na tak dużą inwestycję. Realizację projektu przeciągaliśmy w czasie tak długo, jak się dało. Co więcej 5 razy zmienialiśmy maszyny i zakres projektu.
Finał finałów jest taki, że udało się zakupić wszystkie urządzenia do końca zeszłej perspektywy, czyli do grudnia 2023.
Po 4 latach prezes jest bliżej swojej wizji. Właśnie takie rzeczy sprawiają mi satysfakcję.
P.S.
Drogi czytelniku – chciałem Ci podziękować, że jesteś ze mną i, że czytasz to, co piszę. To pisanie sprawia mi dużo frajdy, a jeszcze więcej, gdy dostaję od Ciebie informację zwrotną – że się podobało albo, że wiesz, że historia była o Tobie 😉




